poniedziałek, 23 czerwca 2014

nieoczekiwane znalezisko

Gdyby istniał sklep z wolnym czasem na wagę, wzięłabym go cały tuzin. A najlepiej, żeby był to sklep internetowy, bo podejrzewam, że przed zakupem mogłabym nie mieć chwili na schadzki do takiego w wersji stacjonarnej.
Dwójka dzieci, to jednak nie jedno (w głębokości tej myśli można się z łatwością utopić), a jeśli na dodatek mamuśka wymyśliła sobie dokończenie pracy dyplomowej i jej obronę, to ilość czasu wolnego jest naprawdę malutka, o taka -> ○ 
Nie narzekam jednak, bo sprawdziłam na własnej skórze teorię, jakoby po urodzeniu kolejnego dziecka kobieta przemieniała się w mistrzynię organizacji. Zewsząd dochodziły do mnie głosy innych, bardziej doświadczonych mam, że "zobaczysz", "znajdziesz czas na to, na co wcześniej go nie było" a jak im ironicznie przytakiwałam "yhyyy", to z charakterystycznym dla Lindy akcentem mówiły "co ty wiesz o wielodzietności". No więc tak, kobiety drogie, kolejne dzieciątko motywuje do organizacyjnej spójności.
No i biegać zaczęłam. Wychodzę z domu na godzinę i mam czas na to, żeby pozbierać myśli, zobaczyć co słychać poza ścianami naszego domu. Ale bieganie przetransportowałam już z działu "free time" do działu "must be", więc reasumując - stricte wolnego nadal brakuje ;)

Ach, a teraz dygresja. Zaginiony Prosiaczek odnalazł się! Wiecie gdzie był? Leżał sobie na antresoli. Póki nie wnieśliśmy na nią swego małżeńskiego materaca, przyznam ze szczerością - rzadko tam bywamy. Dlatego dopiero dzisiaj, podczas solidnego sprzątania, Prosiak został zauważony. A skąd on znalazł się w takim miejscu? Tego nie wie nikt. Wersja oficjalna głosi, że po prostu wrócił z wojaży i ze wstydu oraz strachu zamieszkał na antresoli. Oczywiście od razu zostało pokazane mu jego nowe lokum. Prosiak ze zdziwienia złapał się za głowę.





A wracając do tematu wolnego czasu, musiałam go sobie wczoraj troszkę wydzielić, ponieważ poproszono mnie o uszycie przytulanki dla owego różowego stworzenia. Za jednym zamachem uszyłam sobie jeszcze igielnik.


A właśnie, dzisiaj Dzień Taty. Nasza 5-latka stworzyła ilustrację do wieczornej imprezki z okazji tego święta. No to lecę, bo zabawy czekają. Pamiętajcie ojcowie, tata też mama ;)




6 komentarzy:

  1. Jak dobrze że znów jesteście! - przemiło się Ciebie czyta :) Wszystkie szyjątka urocze, a prosiaczkowate znalezisko ... ma szczęście że się znalazło :) Miłej tatowej imprezki - tort wygląda smakowicie ! Ps. Dodam tylko że jak niemowlę (jako drugie dziecko) podrośnie do 2-latka to czas znów tak jakoś tak niemiłosiernie się kurczy ... Pozdrawiam cieplutko!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi :)
      A no właśnie, tego przekroczenia wieku "pieluszkowego" trochę się obawiam, ale... damy radę. Podejrzewam, że wtedy dopiero będzie wesoło ;)

      Usuń
  2. Tata, trzy kobiety i... zamaskowany opiekun z Dzieciem w tle ;).
    Nieźle, nieźle. Twoja Pierworodna obala wszelkie teorie dotyczące analizy obrazków ;). Serio!
    A tak na poważnie, widać, że Dzieci mają artystyczny zapał po Mamie :). Oby tak dalej!

    P.S. Widzę, że Prosiaczek miewa się całkiem nieźle! Wraca, a tu nie dość, że dostaje nową chatę z wyposażeniem, to jeszcze wokół niego skaczą. A, bo i wykąpią, i pod ciepłą kołderkę wsadzą. Eh, takiemu to dobrze ;).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo przy stole siedzą mama, tata, panna Z. i babcia. A tam z boku to dziadek z... lalką barbie ;)

      Usuń
  3. Super, a 5latka bardzo uzdolniona plastycznie widzę :)

    OdpowiedzUsuń