czwartek, 12 grudnia 2013

Kalendarz adwentowy

Dwunasty dzień grudnia. Jeszcze drugie tyle dni przeminie i zasiądziemy do wigilijnego stołu.
To znaczy, że nasza przygoda z kalendarzem adwentowym właśnie znajduje się na półmetku. Tej zimy kalendarz jest, wisi na ścianie i kusi. Kusi i Córkę i męża czasem... i kota. Bo takie coś kolorowe zwisa, w dodatku od czasu do czasu coś w nim zaszeleści... a jak zaszeleści, to nawet i zapachnie. Ponieważ oprócz ręcznie wykonanych spinek/ opasek/ bransoletek/ broszek, znajdą się się tam czasem jakieś łakocie.
Nasz kalendarz tworzyłam ponad miesiąc, palce mi spuchły i w końcu zrozumiałam dlaczego to akurat szewcy wyjątkowo klą. Ale skoro w głowie narodził się pomysł, to trzeba było go zrealizować. Cóż,  taka natura - po tatusiu.










A poza tym...
Wieczór pod patronatem środka odmładzającego o nazwie "Elizabethtown". Wystarczy, że wybiorę ten film z listy, włączę "play" i już dziesięć lat ubywa....


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz